Jakiś czas temu do moich uszu dotarł tytuł "Amelia". Było to przy okazji przeglądania różnych forów dyskusyjnych i tym podobnych. Wszyscy zachwalali tą pozycję jak się tylko dało, jednak ja byłam sceptycznie do niej nastawiona, bo cóż może mieć w sobie francuska komedia romantyczna? Nie jest to typ filmów, które do mnie przemawiają, zazwyczaj nie dostrzegam w nich nawet głębszego przekazu. Tak więc, gdy ktoś mi go polecał dziękowałam i odkładałam mini seans na "za jakiś czas".
Ostatnio moja współlokatorka zaproponowała mi obejrzenie filmu, akurat jakimś trafem była to "Amelia". Stwierdziłam 'Co mi szkodzi?' I zaczęłyśmy oglądać.